Poślizg z płatnością? Oto konsekwencje dla Twojej firmy

6 minut czytania

Zaczyna się od „zapłacę jutro”. Potem jest telefon z działu windykacji, mniej ciepły ton w mailach i to dziwne wrażenie, że partnerzy nagle mniej ufają. Tu nie chodzi tylko o odsetki — stawką staje się Twoja wiarygodność w oczach rynku.

Zaufanie kruszy się pierwsze

Zanim ktokolwiek wyciągnie kodeks, zmienia się ton rozmów. Ten sam opiekun handlowy, który tydzień temu „dawał radę” z 30-dniowym terminem, dziś prosi o przedpłatę „żeby księgowość była spokojna”. Bank nie zamyka drzwi, ale dopytuje o zaległe płatności, a w systemie scoringowym pojawia się żółta lampka. To nie jest jeszcze problem prawny — to psychologia ryzyka. Ludzie po drugiej stronie chcą mieć pewność, że kontrolujesz sytuację, a sygnały z opóźnień mówią coś przeciwnego.

Na poziomie operacyjnym wygląda to niepozornie: limit kupiecki obniżony o 20%, krótsze terminy dostaw, mniej elastyczne rabaty. W ERP partnera zamówienia z Twoim NIP-em wpadają na „manual review”, więc każdy zakup trwa dzień dłużej. Ubezpieczyciel należności (jeśli dostawca taki ma) dzwoni z pytaniami, a to pcha dostawcę do ostrożniejszych decyzji. Kropelka po kropelce — kosztuje to realne pieniądze, choć na fakturze nie widać pozycji „utracona cierpliwość kontrahenta”.

Dochodzi warstwa reputacyjna. Plotka w branży rozchodzi się szybciej niż noty odsetkowe: „Uważaj, przeciągają przelewy”. I nagle to Ty musisz tłumaczyć się z każdego przesunięcia, nawet jeśli ma sens (sezon, inwestycja, spór jakościowy). Zespół sprzedaży czuje opór po drugiej stronie, zakupy mają trudniej z rezerwacją towaru „na słowo”, a CFO dostaje drobny, ale stały „podatek” w postaci gorszych warunków finansowania.

Najtrudniejsze w tym wszystkim jest to, że zaufanie nie wraca przelewem. Wraca zachowaniem: szybką, konkretną komunikacją („płacimy dziś 40%, reszta w dwóch ratach — potwierdzam daty”), dotrzymaniem nowych terminów co do dnia, i uczciwym wyłożeniem kart, jeśli problem jest strukturalny. Jedno dowiezione porozumienie bywa warte więcej niż pięć maili z przeprosinami. A kiedy partner zobaczy, że masz plan i rytm — zwykle przywraca część luzu, nawet jeśli na jakiś czas zostaje krótszy termin czy mniejszy limit.

BIG, czyli wpis który widzą inni

Jeśli przekroczysz termin i wierzyciel spełni wymogi ustawy, może przekazać dane o Twojej zaległości do biura informacji gospodarczej (BIG). Dla Ciebie to zaledwie „wpis”, dla potencjalnego partnera — czerwone światło przy ocenie ryzyka. Ustawa precyzuje warunki takiego przekazania informacji (m.in. wymogi co do kwoty i wymagalności), a praktyczne omówienia potwierdzają, że przedsiębiorcy faktycznie z tego narzędzia korzystają.

Krótko mówiąc: można wciąż robić dobry biznes, mając jedną sporną fakturę — ale trudniej wynegocjować kredyt kupiecki czy dłuższe terminy.

RDN to już historia. Dziś liczy się KRZ

W starszych artykułach trafisz na „Rejestr Dłużników Niewypłacalnych” (RDN). Tyle że od 1 grudnia 2021 r. funkcjonuje Krajowy Rejestr Zadłużonych (KRZ) — jawna baza online Ministerstwa Sprawiedliwości, w której widać m.in. postępowania upadłościowe, restrukturyzacyjne i egzekucyjne. Dla rynku to mocny sygnał ostrzegawczy: obecność w KRZ realnie utrudnia finansowanie i współpracę.

To ważna różnica względem dawnych realiów. Jeśli czytasz poradę sprzed kilku lat, upewnij się, że odwołuje się właśnie do KRZ, a nie RDN.

Sąd, nakaz, egzekucja — gdy miękkie metody nie działają

Wierzyciel może pójść prostszą ścieżką: złożyć pozew o zapłatę i uzyskać nakaz (w postępowaniu upominawczym albo nakazowym). Do kwoty głównej dochodzą odsetki i koszty. Po uprawomocnieniu nakazu wchodzi komornik — rachunki, wynagrodzenie, a przy większych sprawach także majątek trwały. To etap, którego opłaca się uniknąć porozumieniem, bo jest po prostu najdroższy. Podstawy prawne i przewodniki dla przedsiębiorców są w tym zgodne.

„Jedna faktura” rzadko bywa jedna

Zatory są zaraźliwe: dziś Ty nie płacisz, jutro Tobie nie płacą. U dostawców zaczynają się cięcia limitów, skracanie terminów, żądanie zaliczek. Efekt domina nie wygląda spektakularnie, za to skutecznie wysysa płynność. Tu właśnie BIG i KRZ działają jak megafon — rozgłaszają ryzyko, zanim zdążysz je ugasić.

Co zrobić, gdy termin już minął

Najgorsza strategia to milczenie. Lepiej zadzwonić, nazwać problem i zaproponować plan, który realnie dowieziesz (np. część dziś, reszta w krótkich ratach). Jeśli masz merytoryczne zastrzeżenia do towaru lub usługi, opisz je na piśmie i zaproponuj rozwiązanie przejściowe — spór sporem, ale przepływy muszą oddychać. Praktyka pokazuje, że rzetelna, szybka komunikacja często zatrzymuje wniosek do sądu lub wpis do BIG.

A kiedy przyspieszyć?

Gdy po drugiej stronie jest cisza, unik, nowe zaległości i brak propozycji spłaty — nie odkładaj pozwu. Czas działa wtedy przeciwko Tobie, a prosty nakaz zapłaty bywa najszybszą drogą do odzyskania pieniędzy.

Na przyszłość: profilaktyka zamiast gaszenia pożarów

Dwie rutyny robią największą różnicę. Po pierwsze, selekcja ryzyka: sprawdzanie nowych partnerów w BIG i przegląd publicznych danych (w tym KRZ, jeśli to uzasadnione profilem kontrahenta). Po drugie, stały rytuał monitoringu — niech przegląd należności ma w Twoim kalendarzu stały slot, nawet krótki. W sezonowych spiętrzeniach warto mieć „bezpiecznik” w postaci finansowania faktur; zamieniasz należność na gotówkę i nie dusisz operacji.

Udostępnij ten artykuł